Zawsze chciałam dołączyć do klubu książki. Sama myśl o
tym by czytać określoną powieść wraz z innymi i na bieżąco dzielić się
wszystkimi przemyśleniami, wątpliwościami wydawała się niezwykle frapująca.
Dlatego, kiedy zobaczyłam wydarzenie „Kwiecień tylko z Panią Bovary” od razu kliknęłam przycisk biorę udział. Ta decyzja była fenomenalna! Nie dość, że poznałam
niezwykłą historię po którą pewnie bym nie sięgnęła (jakoś niezbyt często mam
kontakt z literaturą klasyczną) to jeszcze trafiłam na osoby, które tak samo
jak ja kochają czytać i nawet można wchodzić z nimi w dyskusje. Wiem, wiem niby
nic wielkiego, ale dla mnie to jest odkrycie roku. Zwłaszcza, że w moim umyśle
rysował się obraz tego, że wszelcy blogerzy i youtuberzy są bardzo odlegli i
nie będą chcieli nawiązywać dyskusji o literaturze/filmie z takim laikiem jak
ja. I teraz możecie sobie wyobrazić jakie szczęście poczułam, gdy okazało się,
że się pomyliłam.
Klasyka romansu
Jednak zanim mogłam rozpocząć lekturę powieści musiałam
zakupić swój egzemplarz. Pełna werwy oraz ekscytacji uruchomiłam przeglądarkę i
zaczęłam szukać. Na jednym z wydań atakował mnie napis klasyka romansu i jak to ze mną bywa pojawiła się w moim umyśle
wizja, wizja jak ta powieść będzie wyglądać. Spodziewałam się wielkiej miłości,
motyli i czegoś tak uroczego, że nie będę potrzebować już czekolady ani innych
słodyczy. Wstyd się przyznać, ale o powieści Flauberta nie wiedziałam nic
dlatego jako tabula rasa mogłam sobie wyobrażać co tylko chciałam i wtedy po
zakupie ebooka przekonałam się jak bardzo się pomyliłam. W moim przekonaniu
określenie tej historii jako romans jest nietrafione. Dlaczego? Ponieważ
wydźwięk całej tej książki jest zgoła inny i w żadnym stopniu nie opiera się na
miłości. Przynajmniej nie na miłości romantycznej.
Poznajmy Emmę i
Karola
Na samym początku pierwsze skrzypce gra Karol Bovary.
Autor ukazuje nam jego młodzieńcze lata w szkole, na studiach a później jego
pierwsze małżeństwo i pracę felczera. To przez perspektywę Karola poznajemy
młodziutką Emmę, która wydaje się prawdziwą perłą, pracowitą gospodynią,
idealnym materiałem na żonę. Karol niewątpliwie zafascynowany jest młodością,
pogodą ducha dziewczyny jednak więzy małżeńskie wciąż go trzymały przy
pierwszej małżonce. Jednak i nie będzie to akurat spoiler los tak chcę, że ta
dwójka pobierze się. Jednak niech okoliczności zostaną dla was tajemnicą.
Emma jako małżonka szanowanego felczera w małym
miasteczku powinna być szczęśliwa, prawda? Przecież ma własny dom, który z
początku postrzega jako cudowne miejsce. Wydawać się może, że Karol i Emma będą
szczęśliwi do końca swojego życia jednak pojawia się w ich życiu najgorszy z
najgorszych potworów. Codzienność.
Wielkie pragnienia
i wielkie upadki
Mam do was pytanie. Przeglądacie czasem instagrama?
Pewnie tak. Zastanawiam się, czy w waszych głowach również pojawia się takie
pragnienie. Oto przeglądacie sobie zdjęcia i wszystko na tych zdjęciach jest
piękne. Ludzie są piękni, ich rzeczy są piękne a w ich życiu jest tyle
fascynujących wydarzeń, że aż w głowie się kręci. A zwykły człowiek (w tym
przypadku ja) siedzi w rozciągniętym swetrze i szarych dresowych spodniach,
zastanawiając się jak urozmaić swoją egzystencje.
Większość z nas marzy o wielkich przygodach, o miłości,
która wstrząśnie całym naszym życiem a jednak przez większość czasu tkwimy w
codzienności.
Tak właśnie również ma Emma, chociaż ze względy na czasy
w których żyje nie korzysta z instagrama tylko z ckliwych romansów. Przez
pryzmat tych historii sama pragnie ogromnych namiętności. Dziewczyna stworzyła
sobie nierealny obraz miłości, który kłóci się z codziennością, która dogoniła
ją szybciej niż to mogłoby się wydawać. I nagle przez te zwykłe obowiązki,
zwykłe życie, zwykłego męża dom nagle stał się klatką.
I pomyśleć, że ja dałabym ci wszystko, wszystko bym sprzedała, urobiłabym sobie ręce, poprosiłabym o jałmużnę, żebyś się tylko do mnie uśmiechnął, żebyś na mnie spojrzał, żebyś powiedział: "Dziękuje!". A ty siedzisz sobie spokojnie w fotelu, jakbym dotąd nie dość jeszcze przez ciebie cierpiała! Gdybyś się nie zjawił, wiesz? mogłabym żyć szczęśliwa! Kto ci kazał? Może to był zakład? Nie! Przecież mnie kochałeś, tak mówiłeś... Nawet przed chwilą... Już lepiej było mnie wygnać!
Nie o to chodzi by
złapać króliczka tylko by gonić go
Emma ściga tą miłość jak szalona. W swej naiwności nie
potrafi dostrzec różnicy między miłością a pospolitą namiętnością. Nie potrafi
dostrzec, że jest wykorzystywana. Będąc zaślepiona swoimi wizjami szczęśliwego
życia, nie jest w stanie osiągnąć szczęścia. Jest wiecznie w tej gonitwie. Unieszczęśliwiając
wszystkich.
Nie chcę zbyt wiele mówić o mężczyznach, którzy zastawili
na nią sidła, gdyż to mogłoby trochę popsuć zabawę. Sama popsułam sobie radość
odkrywania czytając przedmowę i wiedziałam dokładnie jak skończy się ta
historia (uważajcie na to!). Powiem tylko jedno, że Rudolfa mam ochotę kopnąć a
później wysłać go statkiem kosmicznym gdzieś poza nasz układ słoneczny.
Emmie natomiast nie przyszło nawet do głowy, by się zastanawiać, czy go kocha. Sądziła, że miłość zawsze budzi się okamgnieniu, pośród gromów i błyskawic, jak niebiański wicher wdziera się w życie, wywraca je na nice, łamie zamiary niczym gałęzie i ciska serce w przepaść.
Ciesz się tym co
masz
Wszystkie te pragnienia, takie ciągłe dążenie do
nieuchwytnego ideału w tym przypadku miłości uświadomiło mi jedno, jak czasami
słabo doceniamy to co mamy. Większość z nas ma tak, że wciąż chciałoby więcej i
więcej. Jak to się mówi apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wciąż mamy ten głód na
życie i to jest fajne o ile potrafimy również cieszyć się tym co mamy,
codziennością a nie tylko wyobrażać sobie sceny z najlepszych książek/filmów i
myśleć kurczę też bym tak chciała. Cieszmy się małymi rzeczami a gdy przyjdą
wielkie wydarzenia to odpalimy race, ciesząc się po stokroć bardziej. Wielkie
przygody odczuwamy wtedy, kiedy koegzystują z codziennością. Przynajmniej ja
mam zamiar w to wierzyć.
Lecz takie szczęście musiało być kłamstwem, wymyślonym, żeby pragnienia przemieniać w rozpacz.
Chyba teraz czas zabrać się za film :)
Dane szczegółowe:
Tytuł: Pani Bovary
Tytuł oryginalny: Madame Bovary
Autor: Gustave Flaubert
Tłumaczenie: Ryszard Engelking
Wydawnictwo: Sic!
Liczba stron: 424
Data wydania: 10.09.2014
/Żaneta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz