piątek, 31 marca 2017

Neger, neger… Opowieść o dorastaniu czarnoskórego chłopca w nazistowskich Niemczech - Hans J. Massaquoi



Autobiograficzna powieść Hansa Jurgena Massaquoi wstrząsnęła moim światem czytelniczym. Książka została zakupiona przez moją siostrę. Ja byłam sceptycznie nastawiona. Znowu wojenne klimaty? Idzie wiosna powinno się sięgać po miłosne opowieści z happy endem! Nie wiem co mnie skusiło, że jednak sięgnęłam po tą pozycje. Bałam się, że odłożę tą książkę po kilku pierwszych stronach. Spodziewałam się historycznej powieści. Wstyd się przyznać, ale nie miałam pojęcia, że to autobiografia. Jednak na moją obronę przeczytałam jedynie tytuł. 


W ten sposób przeniosłam się do przedwojennych Niemiec...


Przede mną został rozrysowany Hamburg, w którym na świat przyszedł młody Hans Jurgen. Snuje historie miłosną jego matki, która była rodowitą Niemką z synem ambasadora z Liberii. Opisuje swoje lata młodzieńcze w domu liberyjskiego ambasadora (jego dziadka), kiedy był rozpieszczany i nie czuł żadnej przepaści rasowej. Pierwsze lata były sielanką jednak zaczęły się pojawiać napięcia społeczne. Dotychczasowe beztroskie życie Hansa Jurgena skończyło się, kiedy jego liberyjska rodzina wróciła do swojego państwa a on pozostał w Niemczech ze swoją matką. 


Państwo walczące o czystość rasy


Autor pokazuje nam w jaki sposób Hitler podbił serca większości ludzi, głosząc teorie o silnym państwie. Nawet młody niearyjski młodzieniec stał się wielkim zwolennikiem Fuhrera. Zgłosił się do Hitlerjungen. Pragnął służyć ojczyźnie razem z rówieśnikami. Jednak jego losy potoczyły się w inny sposób. 


Nagle wybuchła wojna


Naziści wierzyli w wygraną wojny. Wszędzie wszechobecna o propaganda o sile narodu niemieckiego, docierała do każdego. Słowo wątpliwości na temat wyższości aryjskich nadludzi niosło za sobą poważne konsekwencje.  Hans opisuje w jaki sposób pokazywane były inne narodowości, które były gnębione i poddane czystkom. 


Brniemy przez wojnę z dorastającym Hansem. Odczuwając razem z nim w jaki sposób rasistowska propaganda uderzała w niego bezpośrednio. Nieustanna walka o przetrwanie, zwłaszcza pod koniec wojny, kiedy to pojawili się alianci, bombardując miasto. 


Wojna jednak nie mogła trwać wiecznie.


Jednak życie Hansa nie upłynęło jedynie w Niemczech. Kiedy chłopak ma już dwadzieścia dwa lata wyjeżdża z Niemiec do Afryki, gdzie jego życie ulega diametralnej zmianie. Jednak nawet Afryka w czasach powojennych nie jest wolna od rasizmu.


Istnieje jeszcze jedno miejsce, w którym mieszkał bohater naszej powieści. Stany Zjednoczone, razem z nim miałam nadzieje na raj. Trzymałam kciuki za spełnienie się amerykańskiego snu. Chociaż wiedziałam o tym, że tam również była obecna segregacja rasowa i wiele problemów, zwłaszcza na południu USA. 


Wydawać się może, że powiedziałam zbyt wiele. Jednak to nieprawda! Opowieść Hansa Jurgena Massaqui jest tak złożona, wielopłaszczyznowa i porusza o wiele więcej kwestii niż rasizm. Warto przeczytać. Człowiek mimo woli otwiera serce i zanurza się w tej powieści. 


Nie dość, że powieść jest nietuzinkowa to jeszcze styl autora jest fenomenalny. Czytelnik poznając jego losy czuje się jak część tej historii. To jest niesamowita sztuka by wciągnąć człowieka w świat przedstawiony a nie tylko tworzyć piękne przedstawienie, którego jesteśmy świadkiem. 


Ocena:
5/5



Szczegółowe informacje:
Tytuł: Neger, neger… Opowieść o dorastaniu czarnoskórego chłopca w nazistowskich Niemczech 
Tytuł oryginalny: Destined to Witness: Growing Up Black in Nazi Germany
Autor: Hans-Jurgen Massaquoi
Tłumaczenie: Anna Bańkowska
Wydawnictwo: Ośrodek Karta
Seria: Świadectwa
Liczba stron: 550
Data wydania: 12.10.2016


/Żaneta

środa, 29 marca 2017

Naznaczeni śmiercią - Veronica Roth




Od jakiegoś czasu nie czytałam dystopii z nurtu young adult. Chociaż jakby o tym pomyśleć to trochę odeszłam w ogóle od nurty young adult/new adult. Przejście między zimą a wiosną jednak wpłynęło na mnie i dobór lektur. Nie, nie oszukujmy się. Dostałam tą książkę w tajemnym boxie od mybookbox a że okładka jest przepiękna postanowiłam sprawdzić tą historię. 


A więc zaczynajmy!


Veronica Roth zasłynęła z serii Niezgodna, która przez jakiś czas wzbudziła ogromne zainteresowanie. Ja przeczytałam jedynie pierwszy tom za drugim podejściem. Obejrzałam w zaciszu domowym chyba dwie części filmu i kompletnie o tym zapomniałam. Chociażby ktoś mnie postawił pod pręgierzem to nie przypomnę sobie nawet dokładnie imion bohaterów i twistów fabularnych. Niestety tamta historia nie zawładnęła ani moim umysłem ani sercem. 


Jak było z nową serią "Naznaczeni śmiercią"? 


Historia jest całkiem w porządku. Autorka rysuje przed nami znowu świat przyszłości/świat alternatywny w którym mamy różne ludy, zamieszkujące różne planety. I jest ta jedna planeta na której mieszkają dwa odmienne ludy. Jedni są dobrzy, cywilizowani, łagodni - nie wiem mi się kojarzą z frakcją przyjaznych, czy jak oni tam się nazywali. Altruiści? W każdym razie na tej planecie również znajduje się imperium totalitarne. Wszyscy mieszkańcy są waleczni, od małego zamiast grzechotką bawią się sztyletami. 


Jak teraz o tym piszę, czy to nie jest dość bardzo podobne do dwóch frakcji z serii Niezgodna? Pisząc jednak bloga można jednak odkrywać nowe horyzonty. 


Wydaje mi się, że ta baza jest nieco podobna. Tak z tego co pamiętam (jak przez mgłę) z poprzedniej serii autorki. Bohaterów nie porównam bo pamiętam tylko nieco Triss. 


W każdym razie głównymi bohaterami historii są Cyra i Akos. Cyry darem/przekleństwem jest odczuwanie bólu oraz przekazywanie go osobom, które dotknie. Dla brata, który po śmierci ojca został przywódcą ich ludu, jest bronią. To ona ma za zadanie torturować wrogów. 


Z drugiej strony mamy Akosa, syna wieszczki. Porwanego ze swojego domu wraz z bratem i wciśniętego do świata, którego nie rozumie. Żołnierz mimo woli. Jednak Akos ma również moc nurtu, dzięki czemu potrafi blokować inne nurty. 


Czy domyślacie się do czego ta historia zmierza?


Oczywiście Cyra i Akos muszą się poznać. Oczywiście na początku nie mogą się lubić. Jest to logiczne i naturalne ze względu na to w jakiej sytuacji się znajdują. I jakie relacje panują pomiędzy ich ludami. On ma pomóc jej, oczywiście nie z własnej woli. Przymuszony jest przez tyrana jakim jest brat dziewczyny. A ona przyjmuję w pewnym stopniu tą pomoc by nie odczuwać bólu. Zaczyna się od niechęci a później... Dowiecie się sami czytając powieść.



-Zakładasz, że jestem brutalna, bo tak słyszałeś- powiedziałam. -A co ja słyszałam na twój temat? Masz cienką skórę, jesteś tchórzem, durniem?

-Pochodzisz z rodziny Noaveków- odezwał się stanowczym tonem. -Masz brutalność we krwi.
-Nie wybierałam krwi, która płynie w moich żyłach- odparłam. -Tak jak ty nie wybierałeś swego losu. Ty i ja jesteśmy tym, kim nas uczyniono.


Jakie są moje odczucia? Historia jest w porządku. Nie wiem czy zapadnie mi jakoś super w pamięć. Raczej niestety nie sądzę. Brakowało mi czegoś w tej opowieści - może mocniejszego napięcia, lepszego zarysowania sytuacji między ludami, opisu jakie są jeszcze planety. Bo tak naprawdę w książce poznaliśmy jeszcze jedną planetę na której królowała woda. Zabrakło mi również głębi bohaterów. Wiemy, że bohaterka odczuwa ogromny ból a sprawianie bólu innym jest dla niej traumatyczne. Jednak nie widzimy by to na nią jakoś oddziaływało tak naprawdę. Wszystko jest na takiej płaszczyźnie bardzo powierzchownej. Owszem dobrze się to czyta i bardzo szybko się pochłania tą historie. Jednak gdyby była mocniej rozrysowana byłaby zdecydowanie lepsza. 


Polecam na relaksujący wieczór. Nie będzie nerwów ani żadnego napięcia. Powieść ta jednak w przyjemny sposób płynie, odrobinę ciekawi. Nie uważam by marnowała czas, chociaż pewnie równie szybko ulatnia się z głowy jak z szampana bąbelki. 


Ocena ogólna:
3,5/5


Reakcja:





Informacje szczegółowe:
Tytuł: Naznaczeni śmiercią
Tytuł oryginalny: Carve the Mark
Autor: Veronica Roth
Tłumaczenie: Zuzanna Byczek
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 534
Data wydania: 17.01.2017

/Żaneta

środa, 22 marca 2017

"Droga północy" część 1 i 2 - Elżbieta Cherezińska

Saga Sigrun
Ja jestem Haldred



Wikingowie zawsze kojarzyli mi się z walką, ucztami oraz ciekawą mitologią. Po obejrzeniu serialu "vikings" myśląc o tych dzielnych wojach widziałam jedynie obsadę tego serialu.Tak naprawdę serial jest opowiadany z perspektywy mężczyzn. To oni tworzą statki, to oni wyruszają na wojny a kobiety zostają w domu a to co dzieje się w domu podczas ich nieobecności było pokazywane jako dodatek. Chociaż dzięki Laghercie trochę zaczęło się to zmieniać, ale i tak w powieści Elżbiety Cherezińskiej przynajmniej w pierwszych dwóch tomach królują kobiety. I to jakie kobiety!


W pierwszym tomie poznajemy piękną, jasnowłosą, młodą dziewczynę Sigrun, która ma szczęście w życiu. Przez życie idzie pewnie, posiadając fundament wiary w Bogów swoich przodków. Nadchodzące chrześcijaństwo, które powoli wkracza na arenę Odyna budzi trwogę w jej sercu. Jednak dla niej najistotniejsze jest to by być dobrą córką, żoną a później i matką. Poznajemy ją patrząc na wszystko jej oczami. Tak, tak narracja jest pierwszoosobowa. Co jest ciekawym przeżyciem jednak ta bohaterka wydaje się nieco zbyt idealna przez co po jakimś czasie drażni. Kojarzy mi się z bajkową księżniczką, która nie dość, że potrafi z gracją zadbać o swych ludzi to jeszcze kocha do szaleństwa swego męża oraz dzieci. Wszystko jest tak cudowne a szczęście burzą jedynie choroby. Jednak by je pokonać musieliby zasięgnąć pomocy u wieszczki, która mieszka na bagnach. 


Mój cały świat rozpięty był między biegunami tych dwóch dziecięcych złotych główek i piersią ich ojca, na której, póki śnieg leżał wysoki, mogłam palcem kreślić miłosne zaklęcia.


Trzeba przyznać postać wieszczki Urd jest fascynująca. Opis jej aż przyprawiał o dreszcze a jej zamiłowanie do pięknych rzeczy jest zrozumiałe. Odczytuje ją również jako symbol. Trwała, niezmienna wybranka Bogów nordyckich. Fantastyczna, w sumie nie pogniewałabym się, gdyby pojawiła się również w kolejnych częściach serii. Chociaż czuje, że tak się nie stanie. 


Pytaj tylko o to, co chcesz usłyszeć.


Halderd króluje za to w drugiej części. Tą bohaterkę znacznie bardziej polubiłam, gdyż wydaje się bardziej ludzka. Miotają nią wątpliwości, namiętności. Czasami wydaje się zagubiona a czasami wydaje się silnym przywódcą. Sama jej historia jest tragiczna. Pokazuje jak wiele straciła za młodu i jak wiele musiała poświęcić by zyskać status żony jarla. W przeciwieństwie do Sigrun nie jest tak ufna ani nie charakteryzuje się tak silną wiarą w Bogów. Ma jednak wspaniałą umiejętność. Potrafi grać na lirze. Jednak to nie jest jedyna jej zdolność. Bohaterka również potrafi zarządzać państwem tak by uzupełnić skarbce srebrem. W powieści poznajemy również jej dorastające dzieci. A jest kogo poznawać, zwłaszcza, że bohaterka ma sześcioro synów. Dodatkową najbardziej interesującą i tajemniczą postacią jest Szczura. Służąca poznana jeszcze w domu 'wuja' Halderd zabrana stamtąd do nowego domu tytułowej bohaterki ze względu na pewien skandal. 


Lepszy lęk nazwany niż podejrzenie siebie samej o szaleństwo.


Tak naprawdę Halderd oraz Sigrun to bohaterki różniące się niczym ogień i woda. Jednak los obu splata się dość silnie zwłaszcza przez dzieci. 


Książki Elżbiety Cherezińskiej napisane są w taki sposób, że wszystkie fakty łączą się ze sobą tworząc piękny, spójny obraz. Historie są nie tylko ciekawe lecz również mają wartość edukacyjną. Ukazywanie wydarzeń poprzez kobiecą perspektywę jest fascynujący! Bohaterki mają zdecydowanie więcej pozytywnych cech niż negatywnych, ale to nie umniejsza wartości powieści. Moim zdaniem zdecydowanie warto trochę poirytować się czytając myśli Sigrun by później przejść do Halderd. Z Sigrun jet tak, że ona na swój sposób również ma ciekawą historię. Jednak jej taka miękkość kobieca i przejmowanie się rodziną jest chwilami naprawdę męczące. 


By się o tym przekonać warto przeczytać serię "Droga północy". Przede mną jeszcze dwa tomy lecz na chwilę zrobię sobie przerwę. Co za dużo to nie zdrowo. 


Ocena ogólna
3,5/5


Reakcja:







Dane szczegółowe:
Tytuł: Saga Sigrun
Autor: Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron:  406
Data wydania: 2009 r.

Tytuł: Ja jestem Halderd
Autor: Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron:  484
Data wydania: 2010 r. 

wtorek, 7 marca 2017

Krąg - Dave Eggers




Kamery powinny być zamontowane wszędzie i emitować obraz w czasie rzeczywistym a przy tym powinny być małe i niezniszczalne. Ta technologia umożliwiająca podgląd dowolnego miejsca/dowolnej osoby miałaby zlikwidować wszystkie zbrodnie. W końcu kto o zdrowych zmysłach złamie prawo jeśli ma pewność, że zostanie złapany? Jednak to jest wierzchołek góry lodowej. W końcu kto by się ograniczał jedynie do kamer? Istnieje cały szereg innych aplikacji, które ułatwiają ludziom życie: mamy chipy, które wszczepiamy dzieciakom i dzięki temu wiemy jakie są ich postępy w nauce i co zrobić by osiągnęły spektakularny sukces (oprócz tego doskonale znamy stan zdrowia pociechy oraz wiemy w każdej chwili gdzie się znajduje). Istnieją również aplikacje, które ułatwiają codzienne życie. Od dzisiaj nie musisz się martwić, że skończy ci się papier toaletowy lub pasta do zębów. Jeden z innowacyjnych pomysłów Circle sam zarejestruje brak i go uzupełni.


Mam pytanie, czy dla was brzmi to jak utopia czy dystopia?


Zauważyliście, że świat korpo często w powieściach pokazywany jest jako bezduszna maszyna? Jednostka wchodzi przemielona jest w maszynce do mięsa by stać się częścią szarej i bezmyślnej masy a przy tym ogarnia człowieka taka beznadzieja? Jednak u Mae jest inaczej. Zanim trafiła do Circle pracowała w małych zakładach komunalnych blisko domu rodzinnego. Czuła, że nie wykorzystuje swojego potencjału. Jednak wszystko uległo zmianie, gdy jej najlepsza przyjaciółka ze studiów załatwiła jej pracę właśnie w prężnie rozwijającej się firmie Circle. Fantastyczna wiadomość, nieprawdaż?


Dla Mae praca w Circle jest spełnieniem marzeń. Jedna z największych i najlepszych firm. Wydaje się to nierealne, zwłaszcza, że wszystko w niej jest fantastyczne. Kampus, budynki, ludzie. Ponieważ moi drodzy to nie jest praca, że idziesz odbębnisz swoje osiem godzin i wychodzisz. Oh nie. Po pracy mamy rozrywki, które nie są obowiązkowe, ale rozsądnie jest w nich brać udział. Mamy nawet punktacje z partycypacji w życiu społecznym. Jednak trzeba zaznaczyć, że w tej firmie wszystko jest punktowane. Tak więc przez te wszystkie obowiązki i brak konkretnych godzin pracy, praca staje się całym życiem. W końcu na terenie firmy są nawet akademiki, gdyby ktoś chciał tam zamieszkać. Szaleństwo, prawda? We mnie to uruchamia chęć ucieczki. Jednak nie w Mae. Ona uważa to za fascynujące i bardzo progresowe.


Mae Holland szybko pnie się po drabinie kariery w firmie. W końcu jest elokwentna, inteligentna, przyjemna w obyciu i potrafi uczestniczyć w social mediach i łyka ideologie wspólnoty jak pelikan, dosłownie. Dziewczyna oprócz tego, że wierzy w każde słowo to jeszcze odczuwa niezmąconą wdzięczność wobec Mędrców (twórcy firmy, trójca – brzmi to fatalnie jak teraz o tym pomyśle) ponieważ dzięki ich firmie ubezpieczeni zostali również jej rodzice. Warto zaznaczyć, że jej ojciec był chory na stwardnienie rozsiany.


Zawsze kiedy czytam o takim idealnym świecie w którym każdy są sobie równi i wszystko po prostu jest w kolorze tęczy to czekam aż to wszystko pieprznie. Aż ktoś wstanie i powie: hej ludzie, czy wy nie widzicie, że to jest miecz obusieczny?! Pewnie sama korzystam z social mediów i je uwielbiam. Kocham rozmawiać o rzeczach, które mnie pasjonują. Uwielbiam surfować i czytać opinie innych ludzi. Jednak ponad wszystko kocham wolność i możliwość wyboru. W tej powieści dochodzimy do takiego punktu, który sprawił, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Najgorsze jest to, że taki rozwój kontroli mógłby być możliwy. A niektórzy ludzie niczym Mae by wszystko łykali bo życie stałoby się łatwiejsze. Aplikacje myślałyby za nas, tworzyłyby się sztuczne relacje, w których wszyscy zatraciliby własną tożsamość. Może dlatego tak nie lubiłam Mae bo pokazywała naiwność osoby, która wchodzi w ten świat tak powoli i tak systematycznie, że nawet nie zauważa jak to jest głupie i płytkie. Może ja też byłabym taka głupia i płytka? Jednak nigdy przenigdy nie zdecydowałabym się być pod ciągłą obserwacją, rejestrowana przez kamerę. Nie dlatego, że mam koszmarne tajemnice a z moich szaf wysypują się naręcza trupów. Lubię prywatność, lubię czasami pobyć sama z własnymi myślami i nie chciałabym dostawać komentarzy ludzi, oglądających moje życie. Chociaż to tylko eksperyment myślowy bo na szczęście moje życie jest tak nudne, że nikt by go nie oglądał i bym miała swoją prywatność.


TAJEMNICE TO KŁAMSTWA
DZIELENIE SIĘ -LEK NA KAŻDE STRAPIENIE
PRYWATNOŚĆ TO KRADZIEŻ


Wydaje mi się, że Circle wydaje się przyjacielskie tylko na bardzo powierzchownym poziomie. Zobaczyć można to na przykładzie Annie, najlepszej przyjaciółki Mae. Wybitna pracownica, która w firmie osiągnęła swojego rodzaju szczyt. Wydaje się radosna i bardzo wyluzowana a jednak waży każde swoje słowo i pilnuje się by nie powiedzieć nic, co kwestionowałoby cudowność firmy. Prowadzi to jej życie ku przepaści.


Chociaż z drugiej strony, czy jest ktoś, kto nie znajduje się na krawędzi przepaści w tej historii? Każdy człowiek i ci których poznaliśmy z imienia jak i nieznani, wciąż znajdują się pod naporem całej reszty.


-Zatrzymaj samochód i poddaj się. Jesteś otoczony. -Potem pomyślała o czymś, co znowu ją rozbawiło. -Jesteś otoczony… - powtórzyła obniżonym głosem, po czym radosnym kontraltem dodała: -…przez przyjaciół!


Jedyną osobę, którą polubiłam a każdą scenę z nim łapałam niczym wygłodniałe dziecko cukierka i delektowałam się jego słowami. Oczywiście wypowiadał oczywiste, oczywistości a był uważany za szaleńca. Za frajera, który przegrał życie bo nie chciał integrować się w świecie wirtualnym. Mówię tu o byłym chłopaku Mae, Marcerze, który marzył o tym by świat mu dał spokój.


-Wy kreujecie, a właściwie wytwarzacie nienaturalnie skrajne potrzeby towarzyskie. Poziom kontaktu, który zapewniacie, nikomu nie jest potrzebny. On niczego nie poprawia. Nie krzepi. Przypomina przekąskę. Wiesz jak one są produkowane? (…)
(…) Znasz to uczucie, gdy pochłaniasz torebkę chrupek i czujesz do siebie odrazę? Wiesz, że tylko sobie zaszkodziłaś? Takie samo uczucie, i wiesz, że tak jest, pojawia się po komputerowym szaleństwie. Czujesz się wyczerpana, pusta i przegrana.


Katastrofalna książka, która trochę materializuje strach przed takim rozwojem technologii, trochę jednak wypowiada banałów. Jednak akurat w mój gust to trafia. Powieść Eggersa wzbudziła we mnie liczne emocje, chociaż tak naprawdę nie ma tu postaci (oprócz Marcera, który pojawia się dosłownie kilka razy!) z którą bym się zżyła. Mae mnie irytuje, Kalden pojawia się i znika, Annie budzi współczucie… A reszta w większości to roboty, które tylko klikają uśmiech czy dezaprobatę. Najgorsze i najśmieszniejsze jest to, że w takim świecie social mediów takie bzdury jak nieuczestniczenie w lunchu tematycznym jest powodem wielkiego dramatu i płaczu. Serio! Jeśli macie możliwość przeczytania to sprawdźcie a jeśli nie to chyba niedługo będzie film z Emmą Watson. Najbardziej bawi mnie dobór aktora do roli Kaldena, szkoda, że nie ma tych siwych włosów.


Krąg to książka napisana bardzo prostym i przejrzystym językiem. Cała problematyka jest podana nam na srebrnej tacy. Nic tylko trzeba zjeść tą treść niczym rekin głębinowy.


Ocenia ogólna:
3/5


Reakcja podczas czytania:





Szczegółowe informacje:
Tytuł: Krąg
Tytuł oryginalny: The circle
Autor: Dave Eggers
Tłumaczenie: Marek Fedyszak
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 480
Data wydania: 21.10.2015





Na dobry koniec piosenka promująca film:

czwartek, 2 marca 2017

Losy dobrego żołnierza Szwejka - Jaroslav Hasek




Ostatnio zafascynowała mnie literatura czeska - groteska, specyficzne poczucie humoru, refleksyjność. Na dodatek dzięki literaturze czeskiej poznałam muzykę czeską (Michal David, Stanislav Hlozek i Petr Kotvald - zdecydowanie polecam do przesłuchania). Zanurzając się powoli w czeskim świecie wszyscy polecali mi "Przygody dobrego wojaka Szwejka". Miała być to opowieść przy której człowiek tarza się ze śmiechu. Tytuł dawał wprowadził mnie w maliny. Przygody dobrego wojaka? Brzmi to jak opowieść o szaleńcu, który jedną ręką wymachuje szabelką a w drugiej trzyma kufel dobrze schłodzonego piwa. 


Nagle bum ogarnęło mnie wrażenie, że czeka na mnie rubaszna historia, pełna szalonych przygód, śmiechu i piwa. I chociaż alkoholu jest tu całkiem sporo a także zabawnych anegdotek nie brakuje ta powieść posiada wiele płaszczyzn, które wzbudzają refleksje. 


Samo poszukiwanie powieści Haska było nad wyraz interesujące. Było takie ponieważ nie byłam świadoma faktu, że w Polsce istnieją dwa przekłady tej książki. Pierwsze wykonał Paweł Hulka-Laskowski i zatytułowane było właśnie Przygody dobrego wojaka Szwejka. I właśnie na początku tego szukałam, uparcie i zastanawiałam się, czy kupić w formie papierowej czy ebooka. Lecz pewnego pięknego poranka w pociągu, porządkowałam biblioteczkę kindle a tam znalazłam książkę Losy dobrego żołnierza Szwejka przełożoną przez Antoniego Kroha i muszę przyznać, że nawet kilka słów od tłumacza mnie zauroczyło. 


Tłumacz trudzi się, by nie uronić z oryginału, aby przekład był jak oryginał, z tą jedyną różnicą, że po polsku. Tego celu ani na chwilę nie można tracić z oczu, choć z góry wiadomo, że na dobrą sprawę jest nieosiągalny. A nieosiągalny, ponieważ kultura czeska co innego, polska co innego, kontekst czeski lat dwudziestych XX wieku nie przystaje do Polski początku XXI wieku. Języki niby podobne, ale trochę odmienne. Realiów jednej kultury nie da się bez reszty przełożyć na realia innej kultury.
-Antoni Kroh


Właśnie tego ranka rozpoczęła się moja przygoda ze Szwejkiem i jego pokrętnym sposobem myślenia. 


Pewnie zastanawiacie się kim jest ten tytułowy Szwejk? Szwejk to oszust, który sprzedaje kundle udając, że to są rasowe, najczystszej krwi psy. O i na dodatek jest skończonym idiotą, który nie potrafi funkcjonować w społeczeństwie przez co często popada w tarapaty. 


Sama postać Szwejka na początku jest bardzo przyjemna bo i potrafi rozbawić, trochę wprawić człowieka w stan zadumy. Jednak po jakimś czasie robi się niezwykle męczący. Jednak w końcu nawet komisja wojskowa uznawała go jako idiotę.


Niżej podpisani lekarze sądowi ustalają całkowitą tępotę umysłową i wrodzony kretynizm przedstawionego wyżej wymienionej komisji Józefa Szwejka...



Losy dobrego żołnierza Szwejka zamiast mnie rozbawić właśnie wrzuciły mnie w wir myśli. W pewnych momentach miałam skojarzenia z Paragrafem 22 Josepha Kellera. Ukazany jest bezsens wojny. W sposób karykaturalny przedstawiona jest struktura państwa. Gdzie każdy człowiek przez najbłahszą rzecz może trafić do więzienia, będąc nawet bardzo ostrożnym. Dodatkowo ukazanie w sposób hiperboliczny traktowanie chorych, którzy na służbę się nie nadawali.


Przygotowania do uśmiercania ludzi odbywały się zawsze w imię Boga czy też w ogóle w imię jakiejś domniemanej wyższej istoty, którą ludzkość sobie wyimaginowała i stworzyła w swej wyobraźnii. Starożytni Fenicjanie, zanim poderżneli gardło jakiemuś jeńcowi, odprawiali tak samo uroczyste nabożeństwa, jak w kilka tysięcy lat później czyniły to nowe pokolenia ludzkości przed pójściem na wojnę, w której tępiły swoich wrogów ogniem i mieczem.


Jaroslav Hasek porusza te niezwykle trudne tematy wplątując w nie lekkie anegdoty (niektóre powiązane z jego życiem). Przy tym w książce przypisy również są cudowne, zarówno te od autora jak i od tłumacza. Pomagają zrozumieć cały kontekst historyczny powieści a także niektóre nawiązują do współczesności.



-Jak nie ma wojny- rzekł Szwejk- to potrzebne są dowody, ale jak jest wojna, to się jeden człowiek nie liczy. Czy ma paść na froncie, czy ma zostać powieszony w domu, to wszystko jedno. Co ma wisieć, nie utonie.


Chociaż niektórzy mówili, że powieść ta bawi i potrafi rozbawić człowieka do łez ja odczytałam ją zupełnie inaczej. Dla mnie Losy dobrego żołnierza Szwejka nie należą do typu książek lekkich i przyjemnych. Przyjemna owszem i jest, ale jednak zmusza do wysiłku intelektualnego i zostawia człowieka z przemyśleniami. 


Książka dla osób, którym podobał się Paragraf 22. Dużo groteski, dużo przerysowanych sytuacji i postaci, wątki autobiograficzne. Fantastyczne jeśli ktoś ma ochotę na wojenne klimaty lecz niezbyt melodramatyczne. 


Ocena ogólna
4/5


Reakcja podczas czytania:



Szczegółowe informacje:
Tytuł: Losy dobrego żołnierza Szwejka
Tytuł oryginalny: Osudy dobreho vojaka Svejka za svetove valky
Autor: Stanislav Hasek
Tłumaczenie: Antoni Kroh
Wydawnictwo: Wydawnictwo Znak
Liczba stron: 816
Data wydania: 2009


/Żaneta