Kamery powinny być zamontowane wszędzie i emitować obraz
w czasie rzeczywistym a przy tym powinny być małe i niezniszczalne. Ta
technologia umożliwiająca podgląd dowolnego miejsca/dowolnej osoby miałaby
zlikwidować wszystkie zbrodnie. W końcu kto o zdrowych zmysłach złamie prawo
jeśli ma pewność, że zostanie złapany? Jednak to jest wierzchołek góry lodowej.
W końcu kto by się ograniczał jedynie do kamer? Istnieje cały szereg innych
aplikacji, które ułatwiają ludziom życie: mamy chipy, które wszczepiamy
dzieciakom i dzięki temu wiemy jakie są ich postępy w nauce i co zrobić by
osiągnęły spektakularny sukces (oprócz tego doskonale znamy stan zdrowia
pociechy oraz wiemy w każdej chwili gdzie się znajduje). Istnieją również
aplikacje, które ułatwiają codzienne życie. Od dzisiaj nie musisz się martwić,
że skończy ci się papier toaletowy lub pasta do zębów. Jeden z innowacyjnych
pomysłów Circle sam zarejestruje brak i go uzupełni.
Mam pytanie, czy dla was brzmi to jak utopia czy
dystopia?
Zauważyliście, że świat korpo często w powieściach
pokazywany jest jako bezduszna maszyna? Jednostka wchodzi przemielona jest w
maszynce do mięsa by stać się częścią szarej i bezmyślnej masy a przy tym ogarnia
człowieka taka beznadzieja? Jednak u Mae jest inaczej. Zanim trafiła do Circle
pracowała w małych zakładach komunalnych blisko domu rodzinnego. Czuła, że nie
wykorzystuje swojego potencjału. Jednak wszystko uległo zmianie, gdy jej
najlepsza przyjaciółka ze studiów załatwiła jej pracę właśnie w prężnie
rozwijającej się firmie Circle. Fantastyczna wiadomość, nieprawdaż?
Dla Mae praca w Circle jest spełnieniem marzeń. Jedna z
największych i najlepszych firm. Wydaje się to nierealne, zwłaszcza, że
wszystko w niej jest fantastyczne. Kampus, budynki, ludzie. Ponieważ moi drodzy
to nie jest praca, że idziesz odbębnisz swoje osiem godzin i wychodzisz. Oh
nie. Po pracy mamy rozrywki, które nie są obowiązkowe, ale rozsądnie jest w
nich brać udział. Mamy nawet punktacje z partycypacji w życiu społecznym.
Jednak trzeba zaznaczyć, że w tej firmie wszystko jest punktowane. Tak więc
przez te wszystkie obowiązki i brak konkretnych godzin pracy, praca staje się
całym życiem. W końcu na terenie firmy są nawet akademiki, gdyby ktoś chciał
tam zamieszkać. Szaleństwo, prawda? We mnie to uruchamia chęć ucieczki. Jednak
nie w Mae. Ona uważa to za fascynujące i bardzo progresowe.
Mae Holland szybko pnie się po
drabinie kariery w firmie. W końcu jest elokwentna, inteligentna, przyjemna w
obyciu i potrafi uczestniczyć w social mediach i łyka ideologie wspólnoty jak
pelikan, dosłownie. Dziewczyna oprócz tego, że wierzy w każde słowo to jeszcze
odczuwa niezmąconą wdzięczność wobec Mędrców (twórcy firmy, trójca – brzmi to
fatalnie jak teraz o tym pomyśle) ponieważ dzięki ich firmie ubezpieczeni
zostali również jej rodzice. Warto zaznaczyć, że jej ojciec był chory na
stwardnienie rozsiany.
Zawsze kiedy czytam o takim
idealnym świecie w którym każdy są sobie równi i wszystko po prostu jest w
kolorze tęczy to czekam aż to wszystko pieprznie. Aż ktoś wstanie i powie: hej ludzie, czy wy nie widzicie, że to jest
miecz obusieczny?! Pewnie sama korzystam z social mediów i je uwielbiam.
Kocham rozmawiać o rzeczach, które mnie pasjonują. Uwielbiam surfować i czytać
opinie innych ludzi. Jednak ponad wszystko kocham wolność i możliwość wyboru. W
tej powieści dochodzimy do takiego punktu, który sprawił, że na moim ciele
pojawiła się gęsia skórka. Najgorsze jest to, że taki rozwój kontroli mógłby
być możliwy. A niektórzy ludzie niczym Mae by wszystko łykali bo życie stałoby
się łatwiejsze. Aplikacje myślałyby za nas, tworzyłyby się sztuczne relacje, w
których wszyscy zatraciliby własną tożsamość. Może dlatego tak nie lubiłam Mae
bo pokazywała naiwność osoby, która wchodzi w ten świat tak powoli i tak
systematycznie, że nawet nie zauważa jak to jest głupie i płytkie. Może ja też
byłabym taka głupia i płytka? Jednak nigdy przenigdy nie zdecydowałabym się być
pod ciągłą obserwacją, rejestrowana przez kamerę. Nie dlatego, że mam koszmarne
tajemnice a z moich szaf wysypują się naręcza trupów. Lubię prywatność, lubię
czasami pobyć sama z własnymi myślami i nie chciałabym dostawać komentarzy
ludzi, oglądających moje życie. Chociaż to tylko eksperyment myślowy bo na
szczęście moje życie jest tak nudne, że nikt by go nie oglądał i bym miała
swoją prywatność.
TAJEMNICE TO KŁAMSTWA
DZIELENIE SIĘ -LEK NA KAŻDE STRAPIENIE
PRYWATNOŚĆ TO KRADZIEŻ
Wydaje mi się, że Circle
wydaje się przyjacielskie tylko na bardzo powierzchownym poziomie. Zobaczyć
można to na przykładzie Annie, najlepszej przyjaciółki Mae. Wybitna pracownica,
która w firmie osiągnęła swojego rodzaju szczyt. Wydaje się radosna i bardzo
wyluzowana a jednak waży każde swoje słowo i pilnuje się by nie powiedzieć nic,
co kwestionowałoby cudowność firmy. Prowadzi to jej życie ku przepaści.
Chociaż z drugiej strony, czy
jest ktoś, kto nie znajduje się na krawędzi przepaści w tej historii? Każdy
człowiek i ci których poznaliśmy z imienia jak i nieznani, wciąż znajdują się
pod naporem całej reszty.
-Zatrzymaj samochód i poddaj się. Jesteś
otoczony. -Potem pomyślała o czymś, co znowu ją rozbawiło. -Jesteś otoczony… -
powtórzyła obniżonym głosem, po czym radosnym kontraltem dodała: -…przez
przyjaciół!
Jedyną osobę, którą polubiłam
a każdą scenę z nim łapałam niczym wygłodniałe dziecko cukierka i delektowałam
się jego słowami. Oczywiście wypowiadał oczywiste, oczywistości a był uważany
za szaleńca. Za frajera, który przegrał życie bo nie chciał integrować się w
świecie wirtualnym. Mówię tu o byłym chłopaku Mae, Marcerze, który marzył o tym
by świat mu dał spokój.
-Wy kreujecie, a właściwie wytwarzacie
nienaturalnie skrajne potrzeby towarzyskie. Poziom kontaktu, który zapewniacie,
nikomu nie jest potrzebny. On niczego nie poprawia. Nie krzepi. Przypomina przekąskę.
Wiesz jak one są produkowane? (…)
(…) Znasz to uczucie, gdy pochłaniasz
torebkę chrupek i czujesz do siebie odrazę? Wiesz, że tylko sobie zaszkodziłaś?
Takie samo uczucie, i wiesz, że tak jest, pojawia się po komputerowym
szaleństwie. Czujesz się wyczerpana, pusta i przegrana.
Katastrofalna książka, która
trochę materializuje strach przed takim rozwojem technologii, trochę jednak
wypowiada banałów. Jednak akurat w mój gust to trafia. Powieść Eggersa
wzbudziła we mnie liczne emocje, chociaż tak naprawdę nie ma tu postaci (oprócz
Marcera, który pojawia się dosłownie kilka razy!) z którą bym się zżyła. Mae
mnie irytuje, Kalden pojawia się i znika, Annie budzi współczucie… A reszta w
większości to roboty, które tylko klikają uśmiech
czy dezaprobatę. Najgorsze i
najśmieszniejsze jest to, że w takim świecie social mediów takie bzdury jak
nieuczestniczenie w lunchu tematycznym jest powodem wielkiego dramatu i płaczu.
Serio! Jeśli macie możliwość przeczytania to sprawdźcie a jeśli nie to chyba
niedługo będzie film z Emmą Watson. Najbardziej bawi mnie dobór aktora do roli
Kaldena, szkoda, że nie ma tych siwych włosów.
Krąg to książka napisana bardzo prostym i przejrzystym językiem.
Cała problematyka jest podana nam na srebrnej tacy. Nic tylko trzeba zjeść tą
treść niczym rekin głębinowy.
Ocenia ogólna:
3/5
Reakcja podczas czytania:
Szczegółowe informacje:
Tytuł: Krąg
Tytuł
oryginalny: The circle
Autor: Dave
Eggers
Tłumaczenie: Marek
Fedyszak
Wydawnictwo: Sonia
Draga
Liczba stron: 480
Data wydania: 21.10.2015
Na dobry koniec piosenka
promująca film: