niedziela, 19 lutego 2017

''Seria niefortunnych zdarzeń'', czyli smutek, groza, groteska i humor w jednym. Recenzja.

''Seria niefortunnych zdarzeń'' to będzie hit! A jeśli jednak okażę się, że nie zgromadziła wystarczającej liczby fanów, by kontynuować pierwszy sezon to wtedy tytułowa seria naprawdę wywoła nieszczęście. 





Umówmy się Hollywood nie zawsze robi idealne ekranizację. Czasem wręcz takie które trudno oglądać i wtedy bez poczucia żalu przerywam seans. Jednak tutaj stało się inaczej to jest ekranizacja idealna. Film z Jimem Carreyem z 2004 roku był w porządku, ale to tylko tyle. Nie zapamiętałam go na długo. Mój nastoletni wówczas umysł włożył go wtedy do szuflady z napisem ''dziwny'' i to nie ten ''dziwny i fajny'' a raczej ''po prostu dziwny''.  Skusiłam się jednak i powiedziałam sobie może Netflix zrobi to lepiej - i zrobił!

"In all honesty, I prefer long-term television to the movies. It's so much more comfortable watching entertainment from the comfort of your own home. - Count Olaf

 Od początku mamy te samą smutną historię. Trójka dzieciaków, których rodzice zginęli w pożarze. Na całe szczęście a może jednak nieszczęście zostawili im również w spadku całkiem sporą fortunę, na którą czyha niegodziwy Hrabia Olaf - niespełniony aktor, który uważa, że jest gwiazdą światowego formatu. Los chcę, że po śmierci rodziców to właśnie on zostaje ich prawnym opiekunem. Nie może jednak skorzystać z ich majątku aż do osiągnięcia pełnoletniości przez najstarszą z sióstr, czyli Wioletki. Każde z dzieci jest wyjątkowe. Wspomniana już Wioletka to mistrzyni majsterkowania, Klaus to mól książkowy, który pamięta wszystko, co przeczyta (zazdrość się we mnie tli w tym momencie), a Słoneczko to urocza dziewczynka, która przegryzie wszystko. 

Trupa teatralna Hrabiego Olafa, która pomaga mu dorwać rodzeństwo  Baudelaire.
Jeżeli chodzi o grę aktorów to tutaj Neil Patrick Harris pokazał się, jako prawdziwy mistrz. Jego kreacja Hrabiego Olafa na samym początku mnie przerażała (super!) potem, kiedy już wsiąknęłam w ten groteskowy świat serialu i okrzepłam zaczęłam się świetnie bawić i śmiać bez ograniczeń (super!). Jednak nie można mu zarzucić, że skrada on światłą jupiterów. O nie! Reszta ekipy została również świetnie dobrana i uwierzcie mi gdyby tak nie było to ten serial zostałby zapamiętany tylko, jako Neil Patrick Harris Show, który co odcinek wskakuję w skórę innej postaci i pokazuj, że świetnie się tym bawi.

"I was fitted with a wooden prosthetic!"
"How did it happen?" 
"We, uh, used half of an old broom."

W tym serialu, który snuję te groteskową historię wszystko jest przerysowane. I dzięki bogu za to! Scenografia, kostiumy, charakteryzacja to wszystko gra razem tak dobrze, że pochłonęłam od razu pierwsze cztery odcinki. To jest ekranizacja, na której punkcie zwariuję każdy, kto ma w sobie, choć jeszcze odrobinę dziecka i lubi niekonwencjonalne rozwiązania. 
Sieroty Baudelaire: Wioletka, Klaus i Słoneczko.
Widać, że serial został bardzo mocno przemyślany a w dodatku nie szczędzono na niego pieniędzy. Dbałość o szczegóły i jakość widać już chociażby w czołówce, która zmienia swój pewny fragment w zależności od tego gdzie akurat powędrowało rodzeństwo. Dorośli docenią dbałość o szczegóły, ukryte żarty i bezbłędną grę słów. Dzieci będą oglądać i zaśmiewać się z nieporadności Hrabiego Olafa.

Violet Baudelaire: Why do you hate us so much?
Count Olaf: Because it's fun!

Oficjalne podziękowania dla Netflixa za tak wspaniały serial, który zachwyca na każdym polu. Smuci, bawi, przeraża a przede wszystkim ogląda się go z uwagą, a ciężko jest ją utrzymać w świecie gdzie rozprasza nas tak wiele. Recenzję pisałam jednocześnie słuchają muzyki, sprawdzając maila i gotując obiad. Chyba muszę zacząć słuchaj własnych rad.


Ocena ogólna
5/5



Szczegółowe informacje
Tytuł: Seria niefortunnych zdarzeń
Tytuł oryginalny: Lemony Snicket’s A Series of Unfortunate Events
Studio: Netflix
Liczba sezonów: 1
Rok wydania: 2017


/Aleksandra



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz