sobota, 17 czerwca 2017

Ania z zielonego wzgórza - sezon 1

Przez kilka dni byłam śmiertelnie obrażona na netflix. Kto by nie był? Usunęli mój ulubiony serial. Jednak gorycz odrobinę zmniejszyła się, kiedy obejrzałam Anne with an e. Powroty do miejsc znanych i kochanych są wyjątkowo przyjemne. Chociaż muszę przyznać poprzeczkę ustawiłam wyjątkowo nisko, ponieważ miałam dziwne przeczucie, że serial okaże się niewypałem. Oh jak bardzo się myliłam! Wcześniej myślałam, że jedyną udaną ekranizacją powieści Lucy Maud Montgomery jest film z 1985. Bajkowa konwencja, przepiękne krajobrazy, dobrze dobrani aktorzy i ta lekkość. Obejrzałam ten film z kilkanaście razy za młodu i ani trochę nie czułam się znudzona. Uwielbiałam baśniową konwencje, wszystko zawsze kończyło się dobrze a ludzie w Avonlea byli dobrzy. Nowy serial o Ani jest zupełnie inny. Mocniej osadzony w rzeczywistości. Realistyczniej ukazane jest społeczeństwo i problemy panujące wśród ludzi. Jednak Ania nie straciła swego czaru. Marzycielka bujająca w obłokach, piekielnie inteligentna i oryginalna, w niezwykły sposób potrafi nadawać poetyczny romantyzm tam gdzie atakuje prozaiczność życia, zawsze zazdrościłam jej tej umiejętności.



Pierwsze wrażenie po uruchomieniu pierwszego odcinka: jak pięknie wszystko wygląda. Widać, że tworząc serial zadbali o każdy szczegół a czołówka? Hipnotyzuje. Aktorzy natychmiast zdobyli moje serce. Trudno byłoby się przyczepić do czegokolwiek. Serial wciąga w taki sposób, że gdy doszłam do ostatniego odcinka nie mogłam w to uwierzyć. Gdzie ciąg dalszy? Później uświadomiłam sobie, że poczekam sobie rok i zachciało mi się płakać. Zwłaszcza po tym jak zobaczyłam ostatnią scenę pierwszego sezonu. Czy ktoś ma jakieś spekulacje jak to się dalej potoczy? Chyba muszę w sieci poszukać teorii temat drugiego sezonu.




Na szczęście nie daje się i kac serialowy raczej mi nie grozi. Zwłaszcza, że w wielu serialach mam takie zaległości, że aż szkoda słów. Jednak teraz mam ochotę wszystko rzucić i jeszcze raz przeczytać Anię a później obejrzeć film a później jeszcze raz pierwszy sezon Anne with an e.





Bez dwóch zdań ten serial jest fenomenalny i trudno się od niego oderwać. Nie znajdziemy tu baśniowej sielanki. I faktycznie serialowa fabuła znacząco odbiega od oryginału. Co dla niektórych może być minusem jeżeli są zagorzałymi fanami pierwotnych wersji. Jednak dla mnie była to niewątpliwa zaleta. Świeże spojrzenie na historię Ani całkowicie wciągnęło i nawet nie czuje zbyt wielkiej ochoty nawet zestawiania nowej wersji ze starą. Obie są fantastyczne! Więc może tak uprażyć popcorn i zrobić największy maraton z Anią? Czy to brzmi jak dobry plan?  



/Żaneta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz